Bezpieczeństwo finansowe w copywritingu i inne jednorożce
„Dziecko, czyli teraz będziesz biedna?” – takie pytanie padło na rodzinnym forum kiedy oznajmiłam, że będę żyć z pisania. I właściwie często sama je sobie zadawałam. Niby człowiek szukał, ale rozbijał się o to, że odpowiedź na pytanie „ile zarabia copywriter” ma status tajemnicy rządowej. Niby są jakieś raporty, jakieś wypowiedzi, ale nikt nikogo za zeznanie podatkowe nie złapał.
Teraz, w rocznicę nadal niezamkniętej działalności wiem, że ważniejsza jest odpowiedź na inne pytanie. Czy stabilność finansowa jest w zasięgu copywritera? Zapytałam o to współtowarzyszy b̶r̶o̶n̶i̶ klawiatury, którzy zadeklarowali, że są zadowoleni ze swoich finansów. Jednak przedtem odpowiedź na pytanie, które warto sobie zadać.
Czym jest bezpieczeństwo finansowe?
Myślę, że każde z nas – Ty, ja, rodzice, pan z Żabki – mają swoją własną definicję finansowego bezpieczeństwa. Jednak są kwestie, które pojawiają się jak wspólny refren, niemalże u każdej zapytanej osoby, niezależnie od płci, momentu w życiu czy (pozwolę sobie na dywagację) sytuacji finansowej. Spójrz:
Bezpieczeństwo finansowe to zarabianie tyle, by móc się z tego utrzymać, mieć na jedzenie i inne podstawowe potrzeby. Copywritingiem dorabiam do renty, więc… Już prawie. Myślę, jeszcze trochę, i to bezpieczeństwo będzie. – Tomek Socha, znajdziesz go tutaj
Przewidywalne i regularne zarobki na odpowiednim poziomie. Czytaj: wiem, że co miesiąc na moje konto trafi XXX zł. – Mateusz Winkler, www.mateuszwinkler.pl
Bezpieczeństwo finansowe to dla mnie moment, w którym, gdy zepsuje mi się telefon już po opłaceniu rachunków, mogę kupić nowy bez oszczędzania na podstawowych potrzebach. To też moment, w którym naprawiam zęby u dentysty bez brania kredytu i pozwalam sobie na kilka dłuższych i krótszych wyjazdów w roku. – Magdalena Białek, freelancercopywriter.pl
Wiem, że będę miała z czego opłacić najważniejsze comiesięczne wydatki i z dużym prawdopodobieństwem coś odłożę. Ale bezpieczeństwo finansowe oznacza dla mnie przede wszystkim to, że nawet jeśli trafi się „chudy” miesiąc, to mam zapasy, które będę mogła wykorzystać. Na szczęście raczej nie muszę po nie sięgać 🙂 Myślę, że warto tylko zwrócić uwagę na bardzo ważny aspekt tego zagadnienia – wszystko zależy od sytuacji życiowej. Gdybym na przykład była samodzielną mamą, obecne zarobki nie dałyby mi poczucia bezpieczeństwa. Na szczęście zarabiamy razem z mężem i dzięki temu nie muszę cisnąć coraz więcej, zarabiam w miarę spoko kasę i jednocześnie mam sporo czasu dla dzieci – bo to jest moim priorytetem. – Asia Penza, znajdziesz ją tutaj
Bezpieczeństwo finansowe to dla mnie odłożona pewna suma pieniędzy na koncie oszczędnościowym + płynność stałych zleceń – posiadanie stałych klientów. Bezpieczeństwo finansowe oraz wolność finansowa oznaczają również możliwość życia na pewnym poziomie, łączenia pracy z podróżami (tak dzięki copy spełniam marzenia) i dalszego generowania oszczędności, ale też inwestycji. – Martyna Salewska, którą znajdziesz tutaj
Bezpieczeństwo finansowe kojarzy mi się z posiadaniem oszczędności, zarabianiem więcej, niż się wydaje, świadomością, że jeśli przyjdzie trudniejszy miesiąc lub dwa, poradzę sobie. To brak długów, możliwość pokrycia nieprzewidzianych wydatków bez znacznego obciążenia budżetu i realizacja swoich marzeń. – Klaudia Pieczykolan, www.klaudiapieczykolan.pl
Dla mnie jest to stan, w którym nie martwię się o nagłe sytuacje w stylu awarii lodówki, bo wiem, że jeśli zdarzy się coś niespodziewanego, to nasz codzienny budżet w żaden sposób na tym nie ucierpi. – Klaudyna Maciąg, klaudynamaciag.pl
[…]to przewidywalność w kwestii ~80% przychodów firmy i utrzymanie najważniejszych oszczędności – wolnego czasu. Kiedy wiem, że nie muszę poświęcać kolejnych wieczorów, by zakończyć miesiąc na plusie. – Mateusz Piotrowski, znajdziesz go tutaj
[…] bezpieczeństwo finansowe oznacza dla mnie po pierwsze posiadanie stale rosnących oszczędności, a po drugie, możliwość utrzymania siebie i mojej rodziny. – Łukasz Bąk, znajdziesz go tutaj
[…] świadomość, że dzięki swoim umiejętnościom szlifowanym przez osiemnaście lat mogę na przykład napisać do nieznajomych, by zyskać zlecenie na swoje usługi i zarobić konkretną kwotę sprawia, że czuję się bezpiecznie – na tyle, na ile to oczywiście możliwe. – Dariusz Puzyrkiewicz www.dynanet.pl
[…] bezpieczeństwo finansowe to sytuacja, w której mam zapewnione wszystkie potrzeby bez oglądania się na siebie i nerwowego sprawdzania rachunku bankowego. – Daniel Bartosiewicz, www.dbest-content.com
To, że mam na chleb i jeszcze trochę mi zostanie na poduszkę. Copywriting ma potencjał, aby mi to dać. – Alina Windyga Łapińska, www.alinahrabina.pl
Bezpieczeństwo finansowe jest wtedy, gdy w sklepie nie muszę się zastanawiać, ile coś kosztuje i czy mogę sobie to kupić. – Jakub Chmielecki, znajdziesz go tutaj
Bezpieczeństwo finansowe oznacza dla mnie, że mam budżet na zaspokojenie potrzeb materialnych, zapłacenie rachunków i opłat w firmie – a do tego wiem, że w kolejnych miesiącach też tak będzie. – Agata Borowska, www.agataborowska.pl
Dla mnie bezpieczeństwo finansowe to spokój na umyśle o to, co może przynieść jutro. Moje bezpieczeństwo finansowe zaczyna się w momencie, gdy z własnej pensji mogę się wyżyć i jeszcze coś odłożyć. Nie jest to luksus ani stan ,w którym chcę pozostać do emerytury. Chcę dysponować większą gotówką, żeby móc rozpocząć dywersyfikację swojego źródła dochodu. – Anthony Chiu, www.anthonychiu.bio
Jak widzisz, miły Czytelniku, refrenem jest kwestia możliwości zaspokojenia stałych potrzeb (jedzenie, opłaty, zobowiązania) i spokój finansowy nawet, jeśli wydatki są nieprzewidziane. Wyobraź sobie: psuje Ci się lodówka, pan lodówkowy mówi, że to już na zawsze, a Ty jakby nigdy nic wchodzisz na stronę z AGD, zamawiasz nową… I Twoje oko nie szuka gorliwie opcji płatności ratalnej! Jak to osiągnąć?
Ile zarabia copywriter, a ile ktoś na copywriterze?
Zapytałam towarzyszy pióra, w którym momencie poczuli, że finansowy grunt zaczyna stabilizować im się pod nogami. Jedna odpowiedź rezonuje ze mną wyjątkowo mocno. Jaka? Spójrz:
Pierwszym kluczowym momentem było uświadomienie sobie, w jakiej finansowej dupie tak naprawdę się znajduję. Tutaj wymierna zasługa Danki Piaseckiej, która w jednym z komunikatów zadała miażdżące pytanie: „Pracujesz i pracujesz, a z miesiąca na miesiąc nic nie zostaje?”.
Pomyślałem: „No ku*wa, to o mnie”.
Drugim – uświadomienie sobie, że ZUS, VAT i PIT to nie są moje pieniądze. Bolało jak cholera, ale taka jest prawda. Jeśli dostajesz fakturę na 2000 zł, to nie dostajesz 2000 zł, tylko coś bliżej 1300.
Autorem tych słów jest Daniel Bartosiewicz, który porusza tu ogromnie ważną kwestię: pi razy drzwi 30% naszych dochodów to kwota właściwie wydana w momencie, w którym przyjdzie na konto.
Dlatego sprzedam Ci patent, z którym sama działam od początku. Prościzna, która działa. Mam stworzone subkonta na:
- składkę zdrowotną,
- podatek dochodowy,
- należność dla współwykonawców.
Nie jestem płatniczką VAT, ale gdybym nią była – na liście znalazłby się także VAT. Przelanie tam pieniędzy od razu chroni mnie przed sytuacją, w której z rozpędu rzucę się w wir piątkowej nocy/filantropii/promocji na książki/wstaw, co uważasz – i stracę NIE MOJE pieniądze. Znam osoby, które zalegają z ZUS-em po kilka miesięcy. Widzę ich stres. Nie chcę tego dla siebie. I Tobie też życzę spokoju zamiast strachu przed rozliczeniem miesiąca.
Poduszka finansowa – kiedy spadasz na miękkie w trudnych chwilach
Być może Twoje czujne oko zauważyło, że w wypowiedziach pojawił się wątek pozornie pościelowy – czyli poduszka finansowa. O potrzebie budowy poduszki finansowej wprost mówi 7 z 18 moich rozmówców. Pośrednio – właściwie wszyscy, a ja podpisuję się pod tą potrzebą wszystkimi kończynami.
[…] Ludzie często ulegają ułudzie, że jak we dwójkę zarabiają nieco ponad minimalną, to jest spokój. Ja tu może jestem pesymistą, ale Polska i świat są z kolei pełne optymistów z kolosalnymi długami.
[…] Ja jeszcze nie poczułem bezpieczeństwa finansowego. Pierwszą namiastkę poczuję, jak zgromadzę poduszkę w wysokości 6-miesięcznych wydatków. Drugą namiastkę poczuję, kiedy spłacę wszystkie długi. – Daniel Bartosiewicz
Budowę poduszki deklaruje Malwina Póda (którą znajdziesz tutaj): Bezpieczeństwo finansowe to dla mnie posiadanie poduszki finansowej, która pozwoli mi w razie ewentualnej utraty źródła dochodu przeżyć na zadowalającym poziomie życia minimum pół roku, a najlepiej rok.
U Marcina Iwucia przeczytałam, że każda poduszka finansowa to już poduszka, choć najlepiej, aby amortyzowała Cię kwota, za którą będziesz w stanie przeżyć 6 miesięcy. I z punktu widzenia solo przedsiębiorczyni widzę, że ma to sens.
Na potrzeby eksperymentu złammy mi rękę (nie próbujcie tego w domu!). To uraz, który wyklucza mnie z mojego życia zawodowego na kilka miesięcy. Chociaż opłacam składkę chorobową, nie łudzę się, że próba przeżycia za nią może być wersją demo życia na emeryturze (co opłacić – prąd? Leki? Jedzenie?). Jedynym ratunkiem jest dla mnie spadek od wujka z Ameryki lub poduszka finansowa.
Nazwijcie mnie człowiekiem małej wiary, ale wolę zbudować tę drugą, niż wierzyć w cuda. Poduszka ma kolejną ogromną wartość, niematerialną: spokój. I możliwość pełnego korzystania z życia.
[bezpieczeństwo finansowe to] stan, w którym poduszka finansowa jest nienaruszalna od dawna, a z oszczędności jestem w stanie opłacić obóz piłkarski córki bez zastanawiania się, czy w zamian za to nie będę musiała zrezygnować na tydzień z jedzenia. – Klaudyna Maciąg
To, ile zarabia copywriter, zależy od kilku ważnych rzeczy.
D jak dywersyfikacja
„Lata temu jeden z klientów dostał rozległego udaru – wszyscy pracownicy zostali bez wypłat i to tuż przed wakacjami. Była to spółka z minimalnym kapitałem zakładowym… ja straciłam relatywnie niewielką kwotę i na szczęście był to tylko jeden z moich klientów, natomiast dla tych osób był to główny pracodawca – sytuacja była dla nich bardzo trudna, firma przestała istnieć z dnia na dzień. Gdyby to był mój jedyny klient, również zostałabym z ręką w nocniku” – opowiada nam Malwina Póda. A jej historia nie jest jedyną, w której brak dywersyfikacji mógł zachwiać bezpieczeństwem finansowym lub zupełnie je zburzyć.
Dywersyfikować można na różne sposoby. Wyobraź sobie, że jesteś copywriterem specjalizującym się tylko i wyłącznie w pisaniu artykułów o prozdrowotnych właściwościach karmy dla gekonów. Robisz to tylko dla jednego pracodawcy. Nie masz też za bardzo wyboru, bo firm, które karmią polskie gekony, jest w naszym kraju jedynie kilka. W dodatku nie każda z nich ma bloga.
Dywersyfikacja może obejmować:
- rodzaj pisanej treści – rozwinięcie o treści do stron internetowych, newslettery, wpisy do social mediów,
- tematykę – zamiast pisać tylko o gekonach, można spojrzeć na całe to terrarium, a najlepiej na branżę zoologiczną,
- pisanie nie dla jednego, ale dla wielu różnych klientów,
- uwaga, trzymaj się mocno: opieranie biznesu nie tylko na pisaniu.
Dywersyfikacja umiejętności potrafi dać coś jeszcze: podstawę pod ewentualne przebranżowienie.
Nasi rozmówcy mówią: sama umiejętność pisania to dziś na rynku za mało. Uważam, że bycie copywriterem rozumianym jako pasywne czekanie na to aż ktoś zleci tekst lub treść, to dziś po prostu nie wystarczy, by się utrzymać. […] Myślę, że kluczowe jest pro-aktywne nastawienie i rozwijanie umiejętności pro-sprzedażowych. To one uzupełniają warsztat copywriterski – umiem sam wykreować ofertę dla mojego klienta zawierającego kompleksową obsługę i usługę. Słowom autorstwa Łukasza Bąka trudno odmówić racji.
Czy rozwój musi być nim przez duże „R”? Niekoniecznie. Jeśli goni Cię czas i wizja spędzenia kilkunastu czy kilkudziesięciu godzin na szkoleniach jest przerażająca, mam dobrą wiadomość. Wystarczy robić pomalutku, ale konsekwentnie, codziennie po trochu – tego samego zdania jest Tomek Socha: zwiększam wiedzę, zwiększam umiejętności. To sprawia, że powoli idę do przodu.
OK, o bezpieczeństwie porozmawialiśmy, już wiemy, czym jest, że dywersyfikacja, rozwój i że poduszka finansowa to, jak twierdzi Chat GPT, klucz do sukcesu w dzisiejszym dynamicznie zmieniającym się świecie biznesu.
Odpowiedzmy jeszcze na jedno bardzo ważne pytanie.
Ile zarabia copywriter?
Zapytałam moich rozmówców, jaka kwota sprawiła, że poczuli się bezpiecznie ze swoimi zarobkami. Odnotujmy, że zanonimizowałam odpowiedzi ze swojego nadania, a nie na czyjąś prośbę. Sama jestem transparentna finansowo (co zobaczysz za moment), ale wiem, że ten temat nadal nie dla wszystkich jest wygodny.
„Ile zarabiał_ś w momencie, w którym poczuł_ś się bezpiecznie finansowo?”
- pierwsze większe zlecenie sprzed osiemnastu lat za 1600 zł było dla mnie takim punktem zwrotnym. Nie chodziło o to, że nagle mam jakąś kwotę na koncie, ale że gdy chcę, potrafię zarobić, ile zechcę;
- bezpieczeństwo poczułem wtedy, gdy z dodatkowej aktywności zarabiałem tyle samo kasy, co z etatu. To przyśpieszyło decyzję o pójściu „na swoje”;
- są to 5-cyfrowe kwoty;
- najwyżej to było około 1400 zeta. Dla kogoś niewiele, dla mnie extra;
- 8000 netto. Po PIT-cie;
- to było jakieś 7 tys. Teraz średnio wychodzi 9-10 i to mnie na ten moment satysfakcjonuje. I super, że o to pytasz -– odczarowujemy gadanie o kasie, bo to temat jak każdy inny;
- myślę, że nie jest to coś, co można powiązać z konkretną kwotą. Pamiętam, jak mówiłam sobie: „chcę zarabiać 8 tysięcy miesięcznie i będzie git”. A potem zarabiałam dwa razy więcej i wcale nie czułam się pewniej, bo bardzo łatwo przychodziło mi wydawanie na coś, na co nie pozwalałam sobie przy bardziej oszczędnym stylu życia;
- w granicach przychodu około 8 tys. zł w miesiącu;
- 10 tysięcy złotych miesięcznie;
- gdy po raz pierwszy zamknąłem miesiąc z pięciocyfrowym wynikiem na koncie. Wtedy poczułem, że „wymaksowałem” copywriting i czas inwestować w coś innego;
- 4000 zł brutto miesięcznie – gdy tyle zarabiałam, poczułam się bezpiecznie i postanowiłam założyć JDG, bo nie czułam już sensu rozliczać się inaczej.
Jak widzisz, rozstrzał jest bardzo duży. Dlatego chciałabym Ci pokazać moje 12 miesięcy na jednoosobowej działalności. Nie po to, żeby udowodnić, że się da – bo jest wielu o wiele lepszych ode mnie, którzy udowadniają nie tylko, że się da, ale że da się lepiej.
Chcę pokazać, że rozstrzał przychodu między 1800 zł a 16 000 zł jest możliwy w pierwszych 6 miesiącach działalności. Jednak wymaga pewnych decyzji.
Jak widzisz, czerwiec był wcale nie najgorszy – bo zabezpieczyłam sobie zlecenia na początek. W lipcu i sierpniu moi klienci poszli na urlop. Jednak czujne oko zauważy, że coś musiało stać się w okolicach października. I że to nie była jednorazowa akcja, bo trwała…
…i trwa do dzisiaj. Co stało się w październiku? Co sprawia, że moi rozmówcy są zadowoleni ze stanu swoich finansów? No i w końcu:
Co zrobić, aby tyle zarabiać?
tl;dr: Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. To był mój plan działania. Tylko tak można rozwinąć warsztat i iść do przodu – Jakub Chmielecki
Mogłabym uznać, że Jakub swoją wypowiedzią wyczerpał temat, ale jest jeszcze kilka spraw, które pozwolą Ci zabezpieczyć dochody na stałym poziomie. Zacznijmy od tego, że:
1. Najlepiej mieć stałych klientów
Takich, którzy staną się silnymi nogami Twojej firmy. I możesz mi teraz powiedzieć: tak Ania, łatwo Ci mówić… Jakimi silnymi nogami, kiedy ja się tu ledwie czołgam? Jacy to klienci?
Na przykład agencje. Milena Dzikowska mówi: lubię współpracować chociaż z jedną agencją, żeby mieć płynność zleceń i spokój. Na stałych klientów, nie tylko agencyjnych, przepis jest jeden. Mający prawie 100% skuteczności, sprawdzony, ale nie prosty. Zdradza go Asia Penza:
Zawsze wkładam z robotę całe swoje copywriterskie serducho 🙂 Lubimy się z moimi klientami. Dzięki temu rzadko zdarzają mi się współprace jednorazowe. Wiele z nich trwa już kilka lat.
O korzyściach ze stałych współprac mówią także inni – oddajmy głos Adze Borowskiej: dużo dały mi stałe współprace, rzadko podejmuję się jednorazowych zleceń. Lubię być blisko ludzi i ich biznesów, to pozwala mi je lepiej poznać i dopasować treści. W relacjach też jestem długodystansowcem i dobrze mi się to łączy z drogą zawodową.
Ale żeby to osiągnąć…
2. Trzeba dowozić jakość. A do tego – rozwijać się.
Dotyczy to także osób, które w branży są już wiele lat. A nie dla wszystkich jest to oczywiste.
Daniel Bartosiewicz w jednym z odcinków swojego podcastu zdemaskował kulisy jednego z moich poszukiwań współwykonawców. Po szczegóły zapraszam do niego, ale już teraz powiem Ci, że zgłaszały się do mnie osoby, które pracują w branży od 10-15 lat i dalej wyceniają się na 10-15 zł za 1000 zzs. Nie oceniam ich, bo nie wiem, jaka jest ich finansowa motywacja.
To, co wiem, to że jeśli będąc w jednym miejscu tyle czasu i jednym artykułem nie zarobiłabym na kilogram cukierków od Lindora (a kocham je jak Irlandię), czułabym, że pominęłam ekstremalnie ważną rzecz.
Rozwój.
Jego stopień przekłada się na to, ile zarabia copywriter. O korzyściach z uczenia się mówi Dariusz Puzyrkiewicz: Ciągle się rozwijam, bo uważam, to właśnie rozwój daje poczucie bezpieczeństwa, ponieważ wszystko się zmienia i rynek wymaga od nas ciągle nowych rzeczy. Yup, it’s so simple.
Czy warto mordować się na szkoleniach, dbać o relacje i pisać, pisać, jeszcze raz pisać? Chciałam odpowiedzieć Ci sama, ale nie muszę. Bo wypowiedź Mateusza Piotrowskiego przypomniała mi, że warto i to jeszcze jak – bo korzyść jest nie tylko finansowa. Zresztą, spójrz:
Gdy dzięki stałym zobowiązaniom i powracającym klientom mogłem ograniczyć pracę nad zleceniami, które nie przynosiły mi satysfakcji. Czasem lepiej odpuścić i zająć się czymś, co nie przynosi (jeszcze) zysku, ale procentuje w doświadczeniu i rozwijaniu dodatkowych umiejętności. Zarabiam więcej, ale piszę mniej. Za to bloguję, tworzę projekty graficzne, koduję albo przycinam bonsai, popijając zieloną herbatę.
Wypowiedź Mateusza Cię nie przekonała? Z odsieczą spieszy Klaudyna Maciąg, która dorzuca swoje rady i plus, którym z pewnością Cię przekona:
[…] realizowanie zleceń, wiązanie się na kilka lat z dużą marką, budowanie pozycji ekspertki, aktywne działanie w social mediach i na blogu, tworzenie własnych produktów – to wszystko sprawiło, że od lat nie muszę już aktywnie szukać zleceń. To one znajdują mnie, a najczęściej i tak nie przyjmuję nowych propozycji, tylko przekierowuję je do znajomych copywriterów.
O rozwoju mówi także Anthony Chiu. Podaje konkretne przykłady działań, które procentują tym, że samodzielnie jest w stanie utrzymać trzyosobową rodzinę:
Moja rada: nauczyć się umiejętności, które dodają wartości do Twojego copy. Ucz się obróbki wideo albo grafiki, jeśli wykonujesz prezentacje albo wideo marketing. Naucz się performance marketingu, jeżeli uważasz, że wymyślasz ckliwe teksty reklamowe. Ja umiem w storytelling oraz outreach, dlatego generuję mojemu pracodawcy leady z działań PR-owych.
3. Królowa jest tylko jedna: specjalizacja
Jeśli trochę mnie znasz, wiesz, że jestem fanką robienia rzeczy, o których mam pojęcie. I właściwie na tym polega specjalizacja: piszesz o tym, na czym się znasz. Jeśli nowinka branżowa czasem mnie zaskoczy, to znaczy, że nie odrobiłam zadania domowego, którym jest bycie na bieżąco. Plusów specjalizacji jest zdecydowanie więcej, niż minusów. A w każdej branży jest potrzeba treści – napisałam na ten temat artykuł o wdzięcznym tytule „Po co copywriter w biurze podróży?”.
Ile zarabia copywriter-specjalista? Z mojego małego researchu i poszukiwań osób do współpracy powiem wynika, że na oko – 2-4 razy więcej niż osoba bez specjalizacji. Osoby deklarujące, że są w branży od 10 lat i piszące wszystko, zgłaszały się ze stawkami 10-20 zł za 1000 znaków ze spacjamil. Copywriterzy ze specjalizacją – 40-60 zł za 1000 znaków. A jednak większość moich dzisiejszych gości działa w jeszcze wyższych widełkach.
Alina Windyga-Łapińska, była pani z HR-u, dziś Alina HRabina, mówi nie tylko o zaletach specjalizacji, ale i o tym, jak nad nią pracować. Posłuchajmy, dlaczego wybrała właśnie HR:
[…] Każda większa firma ma dział HR (dawniejsze kadry), a ich pracownicy do sprawnego działania potrzebują różnych usług B2B – rekrutacji, platform e-learningowych, e-teczek, benefitów pracowniczych itp. A ja właśnie piszę dla dostawców tych usług. Jako że sama wcześniej pracowałam w dziale HR, to znam dobrze personę klienta oraz jego bolączki.
Świat szybko się zmienia, również ten HR-owy, dlatego istotne jest dla mnie śledzenie branżowych trendów i uczestnictwo w wydarzeniach networkinowych, które są dla mnie świetną formą trzymania ręki na pulsie i zbierania „znajomości” z branży — co często przekłada się potem na zlecenia albo też polecenia. Nie jestem no-namem w branży.
Fanką specjalizacji jest również Klaudia Pieczykolan, ekspertka od contentu dotyczącego rynku nieruchomości:
W copywritingu bardzo pomogła mi specjalizacja. Dzięki niej łatwiej mi wyróżnić się na tle konkurencji i dotrzeć do klientów premium. Poza głównym źródłem dochodu buduję też dodatkowe strumienie przychodów, co sprawia, że moja działalność staje się bardziej stabilna i elastyczna.
Specjalizację poleca również Milena Dzikowska, która działa w branży technicznej. Wymienia kilka dodatkowych działań, które pomogły jej osiągnąć finansowe bezpieczeństwo (i których nadal używa!):
[…] przede wszystkim: zadbanie o swój wizerunek jako specjalistki i aktywne szukanie klientów, nawiązywanie nowych współprac, wychodzenie z inicjatywą. No i oczywiście podnoszenie stawek i szukanie zleceniodawców, którzy są w stanie zapłacić więcej. Po to, żeby przesuwać ten finansowy sufit coraz wyżej.
Ile zarabia copywriter vs mentalność biedy
Co pomyślisz, kiedy powiem Ci, że możesz zarobić 15 000 zł? Ucieszysz się i zapytasz mnie, jak, czy usłyszysz głosik mówiący „15k? Ty? Daj spokój… Tyle zarabia syn koleżanki Twojej mamy, a nie Ty”. Jeśli ten głosik do Ciebie mówi, polecam Ci zgłębienie mentalności biednego człowieka. Którą, swoją drogą… cóż. Też mam.
Mentalność biedy lub mentalność niedoboru to, w ogromnym skrócie, zestaw schematów myślowych, których wspólnym mianownikiem jest przekonanie o ograniczonych zasobach i braku umiejętności zaopiekowania własnych materialnych potrzeb. Osoby z taką mentalnością często unikają ryzyka, trzymają się rzeczy, które już nie mają dla nich wartości, i podejmują decyzje z lęku przed utratą. A to może prowadzić do samosabotażu i utrudniać osiągnięcie sukcesu finansowego. Osobistego zresztą również.
Brzmi znajomo?
Mental w copywritingu to bardzo ważna rzecz. I przełamanie pewnych schematów sprawia, że potrafi „stać się światłość”. Oddajmy głos Martynie Salewskiej:
Po kilku miesiącach działalności zauważyłam, że moje przychody już tylko rosną i rosną szybko. Nadal miałam z tyłu głowy myśl, że mam zabezpieczenie finansowe w formie oszczędności, jednak działałam tak, jakby go nie było, chciałam jak najszybciej doprowadzić do płynnych, rosnących przychodów.
[…] pomogła mi wiara w siebie i uwolnienie lęku przed wyceną, brak tej myśli z tyłu głowy „a co, jeśli podam za dużo i klient mnie nie wybierze”.
Zrozumiałam, że nie chcę walczyć ceną, skoro jakość moich usług jest wysoka. Postanowiłam, że skoro ja jestem dobra w tym, co robię, to chcę mieć klientów na tym samym poziomie.
W głowie miałam też jedno zdanie, które na początku mojej drogi klient wysłał mi w głosówce po przejrzeniu zadania próbnego: „Trochę szkoleń i nabrania doświadczenia, a będziesz największą specjalistką w Polsce od maili sprzedażowych!”.
Podjęliśmy oczywiście współpracę i trwa ona już ponad rok, a pisanie maili jest jednym z moich ulubionych obszarów copy działalności. 🙂 Od tamtej pory moja stawka za maila wzrosła 3-krotnie.
Odpowiednie nastawienie jest tym, co wśród wielu czynników mających wpływ na sukces wymienia Łukasz Bąk. Na pytanie o to, co może zagwarantować stabilność finansową w copywritingu, odpowiada:
Myślę, że kluczowe jest pro-aktywne nastawienie i rozwijanie umiejętności pro-sprzedażowych. To one uzupełniają warsztat copywriterski – umiem sam wykreować ofertę dla mojego klienta zawierającego kompleksowa obsługę i usługę. Co więcej, ważni są odpowiedni partnerzy/dostawcy. Idąc dalej, istotne działanie stanowi wytrwałość i umiejętność szukania szans. W moim wypadku brak obciążenia genem perfekcjonizmu, giga-kreatywność, odwaga i ciągłe szukanie rozwiązań.
Z mentalności wynika także podejście do siebie nawzajem. Czy copywriterzy są dla Ciebie konkurencją, czy wsparciem? Alina Windyga Łapińska nie ma wątpliwości.
Kolejny punkt to relacje z innymi copywriterami, których nie postrzegam jako konkurencji, tylko kolegów i koleżanki z pracy, z którymi chętnie dzielę się moją wiedzą HR-ową. Chętnie też współpracuję z podwykonawcami i traktuję tę relację mentorsko. Cieszę się, gdy moim podopiecznym dobrze idzie, często pod względem zarobków przewyższają mnie. To taki mój prywatny etyczny MLM – Multi Level Mastercopywriting. Kto jest wyżej, ciągnie mnie do góry, kogoś niżej ciągnę ja -– wszyscy na tym zarabiamy 🙂
To nie porażka, a lekcja – gdy czasem nie wychodzi
Copywriting w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej wcale nie oznacza, że będziesz tylko pisać. Zanim do tego dojdzie, będziesz musiał_ pozyskać klientów, przygotować umowy, zbudować kanały docierania do kontrahentów (social media? Stronę internetową? Bloga?). Później będziesz pisać, ale w międzyczasie odpowiesz na maile, odbierzesz telefony, być może będziesz prowadzić konsultację. A jeszcze po tym koniecznie jest rozliczenie miesiąca, zrobienie porządku w dokumentach, znalezienie czasu na rozwój, zrobienie przelewów, zaplanowanie kolejnych działań marketingowych… i tak dalej. I bez końca.
Możesz być wybitn_ w copywritingu, ale nie potrafić pozyskiwać zleceń. I tak też się zdarza. Dojrzałość to pozwolenie sobie na dostrzeżenie luki kompetencyjnej, nierobienia sobie za nią wyrzutów, tylko podjęcie działania. Autopretensje nic Ci nie dadzą, ale kurs z pozyskiwania klientów już tak.
Tl;dr: ile zarabia copywriter i co zrobić, żeby zarabiał więcej?
Wypowiedź Magdy Białek właściwie pięknie streszcza kwestię. Także zostawię Was z nią na koniec:
1. Mam kilkunastu stałych klientów (kilku z nich jest ze mną już 1,5 roku, a nawet dłużej). Bardzo o nich dbam, a oni wracają regularnie z prośbami o teksty.
2. Współpracuję z dwoma agencjami, które zapewniają mi praktycznie niekończący się strumyczek zleceń.
3. Zgłaszam się przede wszystkim na zlecenia z mojej specjalizacji.
4. Stale się dokształcam.
5. Myślę pozytywnie. 😉
Życzę Ci znalezienia własnej drogi do bezpieczeństwa. I to, żebyś bazując na własnych doświadczeniach, na pytanie „Ile zarabia copywriter?” mogła lub mógł odpowiedzieć: w opór.
Powodzenia!
Ciekawy artykuł. Zmotywował mnie do dalszej pracy nad sobą 😉